ARCHIWUM SEZONU 2016
Kurs Antwerpia
- Szczegóły
W dniach 25.06-07.07 wraz z Krzysztofem "Paka" Paczkowskim juniorem braliśmy udział w rejsie na pokładzie STS Pogoria na trasie Gdynia-Antwerpia. Był to pierwszy rejs Pogorii po wyjściu ze stoczni, tak, więc czekała nas praca przy zakładaniu żagli i ogólnym przygotowaniu żaglowca do startu w Tall Ship Races rozpoczynających się w Antwerpii. Uśmiech na twarzy wywołały znajome osoby - kapitan Maciej Leśny oraz bosman Henryk Czarniecki.
Pierwszym portem na trasie naszego rejsu było Nexo na duńskim Bornholmie - musieliśmy uzupełnić paliwo i po krótkim pobycie wypłynęliśmy w kierunku Kanału Kilońskiego. Bałtyk okazał się dla mnie męczący. Przyznaję szczerze - przez krótką falę i trwającą wachtę kambuzową chorowałem i moja użyteczność spadła, o co najmniej połowę… Jedynym ratunkiem był tradycyjny kisiel (powinien dostać Nobla!). Co innego praca na pokładzie! Zostałem starszym wachty, więc musiałem rozdzielać osoby na stanowiska, pilnować godzin wybijanych szklanek i przekazywać rozkazy oficera całej ekipie. Osobiście najbardziej polubiłem prace bosmańskie, razem z Alkiem, który pod koniec rejsu został nawet nagrodzony za pomoc bosmanowi. Dopływając do wejścia Kanału Kilońskiego, nocą usłyszeliśmy dźwięk alarmu manewrowego - przyjęliśmy na pokład pilota, który miał przeprowadzić nas przez kanał. Na morzu północnym skierowaliśmy się na Helgoland - małą, malowniczą wyspę, z pięknymi klifami i masą pubów. Musieliśmy kilkakrotnie przestawiać trap, ze względu na pływy, które były dla mnie nowym doświadczeniem. Ruszyliśmy w drogę do Delfzijl na „DelfSail 2016 Festival of energy” – imprezę, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Nasi „liaison officers” (osoby, które koordynowały udział naszej załogi w festiwalu) wspólnie z nami reprezentowały Pogorie podczas parady załóg. Kiedy przygotowywaliśmy się do rozpoczęcia parady, nasz liaison officer narodowości holenderskiej zaśpiewał pierwszą zwrotkę polskiego hymnu. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem - opowiedział nam jak hymnu nauczyła go jego starsza siostra. Ona z kolei znała go od polskich żołnierzy, którzy wyzwolili jej wioskę spod okupacji. Crew parade było czymś niesamowitym. Zwłaszcza załogi mundurowe jak Rosjanie z STS Mir czy załoga naszego Daru Młodzieży prezentowały się świetnie. Następnego dnia mogliśmy brać udział w wielu pomniejszych wydarzeniach jak przeciąganie liny, zajęcia na strzelnicy, dyskoteka załóg czy odwiedzanie innych żaglowców. My również udostępnialiśmy pokład Pogorii zwiedzającym - tzw. open deck. Na zakończenie, od Liaisonów dostaliśmy grę „Scrabble” (miła odmiana po ciągnących się w nieskończoność partii w makao!). Powoli udaliśmy się do Antwerpii. W pewnym momencie, przeciwny wiatr był na tyle silny, że mimo pracującego silnika, staliśmy w miejscu. Wśród załogi dało się wyczuć lekkie rozgoryczenie brakiem rozwiniętych żagli… tylko, co może człowiek wobec morza i jego kaprysów?
Równo o godzinie 1.32 obudził nas najgorszy z możliwych dźwięków. Alarm do opuszczenia statku. Zerwaliśmy się wszyscy, nagle senność została zastąpiona determinacją (jeszcze nigdy tak szybko nie założyłem skarpetek… naprawdę), wybiegliśmy ubrani najcieplej jak tylko się da do naszych tratw. Oficerowie przeliczyli załogę, a kapitan ogłosił koniec próbnego alarmu. Mogliśmy kontynuować sen. Trzeba jednak oddać, że ta niezbyt przyjemna pobudka pozwoliła nam sprawdzić swoje możliwości. Dotarliśmy do Antwerpii, jako jedna z pierwszych jednostek. Następnego dnia zwiedziliśmy miasto i znów mogliśmy odwiedzić inne żaglowce. Niestety nadszedł czas, gdy trzeba było się spakować… Większość załogi była zgodna - żal opuszczać Pogorię, jednak każdy czuł tęsknotę za domem. Po raz ostatni zgromadziliśmy się rano by postawić banderę, a kapitan podziękował nam za rejs, chociaż to my byliśmy mu naprawdę wdzięczni. Ciężkie są rozstania z załogą, ale wszyscy wiemy…
I tak kiedyś wrócimy na morze.
Cały rejs mieliśmy wrażenie, że są z nami przyjazne dusze, śledzące pozycję naszych żaglowców na „Marine Traffic” - zachęcamy do spoglądania na zakładkę „Marine Traffic” na stronie naszego Towarzystwa Żeglarskiego.
Galeria zdjęć z rejsu... [TUTAJ] oraz aby podkreślić klimat na Pogorii zachęta do obejrzenia szanty "Pieśń Pogoriantów" skomponowanej przez Olega Bespalova - Szkoła Pod Żaglami 2015 [TUTAJ]
Adam Zielinski
Rejs na STS Pogoria
- Szczegóły
Niespełna trzy miesiące temu wraz z żeglarzami z województwa kujawsko-pomorskiego, razem z Adamem Zielinskim wzięliśmy udział w tygodniowym rejsie po Morzu Śródziemnym, a dokładniej po północnej jego części zwanej morzem Liguryjskim. Siedem dni spędzone na pokładzie STS Pogoria odbyliśmy pod dowództwem kapitana Macieja Leśnego oraz protektoratem Prezes Kujawsko-Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego pani Katarzyny Domańskiej, biorącej w rejsie udział w charakterze oficera.
Rejs rozpoczął się drugiego kwietnia w porcie w Genui, gdzie musieliśmy dojechać autobusem. Pierwszy dzień był dla nas niezwykle ekscytujący i jednocześnie wymagający. Od samego rana wraz z resztą załogi, złożonej z wodniaków z całej Polski (a nawet dwójki Włochów!), rozpoczęliśmy naukę obsługi całego żaglowca. Pogoria jako trójmasztowa barkentyna na pierwszym maszcie nosi ożaglowanie rejowe, na drugim gaflowe, a na trzecim bermudzkie. Każdy z członków załogi musiał się nauczyć obsługiwać wszystkie żagle obecne na żaglowcu, od kliwrów, po przez rejowe aż do potężnego grota. Podzieleni na wachty, pod opieką oficerów tego dnia pierwszy raz weszliśmy też na reje. Ciężko mi opisać wrażenia z pobytu na wantach i późniejszej pracy na samych rejach. Było to niesamowite przeżycie, szczególnie podczas rozwijania żagli na pełnym morzu.
Cała załoga szybko przyswoiła sobie podstawy obsługi żaglowca, to też pod wieczór wypłynęliśmy z Genui w kierunku naszego pierwszego portu Portoferraio, na włoskiej wyspie Elbie znanej głównie z przymusowego pobytu na niej cesarza Francuzów Napoleona. W drodze na Elbę załoga musiała przyzwyczaić się do rytmu pracy na statku i obowiązków przypadających na każdą z czterech wacht. Co cztery godziny następowała zmiana wachty nawigacyjnej, odpowiedzialnej za prowadzenie żaglowca i cogodzinne wpisy do dziennika pokładowego. W tym samym czasie inna wachta miała przydział w kambuzie. Pod czujnym okiem kuka przygotowywali oni posiłki oraz zmywali naczynia i dbali o porządek pod pokładem. Trzecia wachta z kolei zakres swoich obowiązków poznała dopiero w Portoferraio, kiedy to od bosmana otrzymała zestaw szczotek i zadanie wyczyszczenia burt statku. W tym samym czasie wachta czwarta odpoczywała, przygotowując się do zmienienia wachty nawigacyjnej.
Wachta nawigacyjna zmieniała się co cztery godziny nawet w nocy (z kolejki wypadała jedynie wachta kambuzowa). Prowadzenie żaglowca w nocy wiązało się z niezwykłymi emocjami ale także niezwykle ważnym obowiązkiem. Poza trzymaniem odpowiedniego kursu wachta musiała zadbać o bezpieczeństwo Pogorii. Trzy osoby pełniące funkcje “oczu” po obu burtach i na rufie wypatrywały zbliżających się w naszą stronę innych statków. Bardzo ważna była wtedy wiedza na temat oświetlenia jakim posługują się wszystkie jednostki pływające w nocy. Na całe szczęście każda wachta miała swojego oficera, który wiedzą i doświadczeniem, a czasem i bezpośrednio wspierał swoich podwładnych.
Samo Portoferraio to urzekające miasteczko. Wąskie uliczki i charakterystyczna architektura nadają mu typowo włoski klimat. Cała załoga wybrała się tego dnia na prawdziwą włoską pizzę.
Następnym przystankiem na naszej drodze było francuskie miasto Nicea. Nieporównywalnie większe od Portoferraio. W drodze do Francji miałem okazję pomagać przy stawianiu żagli rejowych. Praca na wysokości kilkudziesięciu metrów nad pokładem, kiedy statek rusza się we wszystkich trzech możliwych płaszczyznach, było niezapomnianym przeżyciem.
Pogoda sprzyjała nam aż do Nicei. Francuskie miasto sprawiało wrażenie ula. Było niezwykle ruchliwe i zadawało się, że panuje w nim jakiś rodzaj kontrolowanego chaosu. Masy ludzi przemieszczających się po ulicach, pieszo czy też samochodami, potrafiły przytłoczyć pochodzącego z niewielkiej miejscowości człowieka.
Z Nicei wyruszyliśmy w drogę powrotną do Genui, uprzednio odwiedzając Monte Carlo. Miasto pełne przepychu i luksusu, przepełnione kasynami i niesamowitymi willami. Gdy wypływaliśmy z portu mogliśmy podziwiać wybrzeże oświetlone dziesiątkami tysięcy świateł. Widok był niesamowity, zapierał dech w piersiach i nie pozwalał oderwać wzroku.
Rejs szczęśliwie zakończył się dziewiątego kwietnia w porcie w Genui. Ostatnia noc upłynęła nam na śpiewaniu szant, wymienianiu się numerami telefonów i ogólnej radości z przeżytej przygody. Niesamowitą atmosferę panującą na Pogorii oraz wspaniałą załogę, na czele z niezwykłymi oficerami, pamiętać będę do końca życia. Wszystkim głodnym morskich wrażeń polecam rejsy Pogorią.
Bo przecież, jak napisał Mark Twain “Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj”
Galeria... [TUTAJ]
autor - Filip Kawczyński
Poznańskie targi żeglarskie Boatex 2016
- Szczegóły
Nie były to „najwyższych lotów” targi w opinii naszych żeglarzy – mało jednostek, niewiele technicznych nowinek. Zaciekawiły nas otwarto - pokładowe Delphie i Sigmy, trochę chemii jachtowej oraz oczywiście świat czarterów. Miło było spotkać przyjaciół z żeglarskich kręgów Poznania i Gdyni, z wielką przyjemnością uczestniczyliśmy w kuluarowej bardzo interesującej prezentacji kpt. Krzysztofa Baranowskiego pod tytułem „Sztorm”.
Dla poprawienia nastroju – jak mawiają wyspiarze: „The worst day of sailing is better than the best day at work”.
Galeria... [TUTAJ]
Mare Polonorum - Junga Wojtek Zielinski
Nasi żeglarze na kapitańskim seminarium w Gdyni
- Szczegóły
W dniach 23-24 stycznia w scenerii gdyńskiego Skweru Kościuszki uczestniczyliśmy w seminarium kapitańskim prowadzonym przez Akademie Jachtingu Macieja Biechowskiego. Zakres szkolenia obejmował warsztaty z routingu meteo i optymalizacji pogodowej trasy rejsu, obsługi radaru jachtowego oraz systemu AIS, elektronicznej nawigacji na wodach pływowych. Niedziela upłynęła pod hasłem spotkań i bezpośrednich dyskusji z praktykami – przedstawicielami SAR, ubezpieczycielami omawiającymi postępowanie podczas wypadku morskiego oraz kapitanami z wieloletnim stażem. Seminaryjnym „deserem” było szkolenie z jachtowego diesla w laboratorium marynarki wojennej w basenie jachtowym.
Aby zachęcić do żeglarskiego pogłębiania wiedzy warto przytoczyć przypomniane na spotkaniu słowa Joshua Slocuma:
„ Zbyt pewni siebie marynarze, którzy znają wszystko jak własną kieszeń, topią najwięcej statków i gubią najwięcej ludzi”
Z pokładu skiperzy Mare Polonorum
"Pod Malwami" pokładem dla żeglarskiego spotkania
- Szczegóły
W kawiarni „Pod Malwami” odbyło się zorganizowane przez „Mare Polonorum Sailing Society” żeglarskie spotkanie z kapitanami Włodzimierzem Palmowskim oraz Bronisławem Radlińskim. Goście zaprezentowali przygotowania oraz realizacje wyprawy jachtem Solanus na Spitsbergen do wysokości 80 stopnia szerokości geograficznej, a zadedykowana kruszwickim żeglarzom kolęda żeglarska oraz opowieść z wigilii na pokładzie Solanusa wprowadziła nastrój zbliżających się świąt. Kapitanowie zaprezentowali założenia rejsu, przygotowania oraz trasę podkreślając nieskazitelność przyrody Spitsbergenu. W spotkaniu uczestniczyli również nasi bardzo młodzi koledzy oraz sympatycy naszego towarzystwa. Atmosferę spotkania umilił przygotowany catering.
Zachęcamy naszych skiperów do zapoznania się z jachtem Solanus oraz jego dotychczasowymi osiągnięciami – http://www.solanus.bydgostia.org.pl, kolęda żeglarska – https://www.youtube.com/watch?v=QDtw21GrnHo
Skiperzy Mare Polonorum