ARCHIWUM SEZONU 2018
Sezonowe reminiscencje
- Szczegóły
Słonecznie szalony sezon 2018 pozwolił żeglarzom z MP nacieszyć się wiatrem i falą. Poza rejsami po Adriatyku, z młodzieżą z inowrocławskiego domu dziecka posprzątaliśmy nasz mały świat – teren brzegu, gdzie cumowaliśmy nasze jednostki.
Tylko dzięki naszej młodzieńczej fantazji udało nam się uczestniczyć w przeprowadzeniu motor ship „Sally Brown” przez trudne nawigacyjnie wody z Czarnkowa do Kruszwicy i to w kilku etapach, w tym podczas nocnego przelotu Notecią.
Dzięki uprzejmości przyjaciół z Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia wysłuchaliśmy ciekawego wykładu o naszym morzu Mare Polonorum, po którym wybrzmiały szanty pod gwieździstym niebem w Rysiówce na Potrzymiechu, a niezapomnianych doznań smakowych dostarczył nam rosołek z paczki przyrządzony w sklepie w Mietlicy.
Dużo frajdy sprawiło nam tegoroczne wyciąganie i przygotowanie klubowego katamaranu do zimowego snu – nie wszyscy wierzą, że stać nas jeszcze na tak sprawnie zorganizowane akcje.
Z brakiem letniego słońca rozpoczynamy w domowym zaciszu zagłębianie się w mapy pilotowe świata Admirality Charts, „Dookoła Świata Bez Sztormów” Andrzeja Urbańczyka, „World Cruising Routes” Jimmy Cornella. Do przyszłorocznego wodowania przetrzymamy dzięki żeglarskim spotkaniom zimowym, prenumeracie „Żagli” i czasopisma „Yachting Monthly” oraz załączonym poniżej zdjęciom...[TUTAJ]
Sail ho MP
Rejs Niepodległości
- Szczegóły
W dniach 16 sierpnia – 10 października br. członek MP Marcin Służałek brał udział w Rejsie Niepodległości na pokładzie Daru Młodzieży na odcinku Kapsztad-Singapur. Rejs Niepodległości to trwający obecnie projekt rejsu dookoła świata dla uczczenia 100. rocznicy odzyskania niepodległości. W rejsie biorą udział młodzi ludzie z całej Polski, laureaci konkursu i kadeci Uniwersytetu Morskiego w Gdyni, wymieniający się etapowo w portach pośrednich.
Nasz etap rozpoczął się w Kapsztadzie, gdzie zamustrowaliśmy na Dar pewnego chłodnego poranka w środku afrykańskiej zimy. Po krótkim przeszkoleniu wyszliśmy następnego dnia w morze i rozpoczął się pierwszy etap naszej żeglugi, ponad dwutygodniowa żegluga w kierunku Mauritiusu. W tym czasie dokładnie poznaliśmy statek i swoje zadania i wdrożyliśmy się w tryb życia żaglowca. Nie brakowało także momentów zabawy – grania w gry, śpiewania szant i dyskotek. Po postoju i krótkim zwiedzaniu Mauritiusu, który poza rajskimi plażami i palmami nie oferuje zbyt dużo dla turystów, wypłynęliśmy w najdłuższy, 26-dniowy odcinek rejsu do Dżakarty. Żegluga była spokojna, ale długie przebywanie w swoim gronie wystawiło na próbę nasze charaktery, toteż do Dżakarty przypłynęliśmy spragnieni odrobiny lądowego życia i oczywiście kontaktu z rodzinami. Po drodze mogliśmy też podziwiać erupcję słynnego wulkanu Krakatau, widoczną na wiele kilometrów na nocnym morzu. W Dżakarcie, drugiej największej aglomeracji świata zanurzyliśmy się w życiu Dalekiego Wschodu, próbowaliśmy lokalnej kuchni i stanowiliśmy nie lada atrakcję dla miejscowych, którzy nastawieni byli do nas niespotykanie przyjaźnie i otwarcie. Żal było opuszczać tak wspaniały świat tym bardziej, że nasz rejs dobiegał już końca. Ostatni, kilkudniowy etap do Singapuru spędziliśmy szykując się do zejścia ze statku i wypatrując po nocach małych, niewidocznych na radarze statków których pełno na tamtych wodach. Do Singapuru weszliśmy ostatniego dnia rejsu, w deszczowy poranek. Samo miasto zdążyliśmy zaledwie liznąć, w telegraficznym skrócie zobaczyć to piękne miejsce, tak różne od nieodległej Dżakarty i już trzeba było jechać na lotnisko i wracać do domu. Jeszcze przed zejściem ze statku, mimo zmęczenia rejsem i tęsknotą za domem wiedziałem, że już niedługo pragnienie przygody wróci i znów będzie trzeba znaleźć sobie koję w jakimś rejsie, jak to zawsze bywa.
W sumie nasz rejs trwał 56 dni, w ciągu których przepłynęliśmy około 7000Nm, przekraczając zwrotnik Koziorożca i równik.
Foto... [TUTAJ]
Marcin Służałek / MP member
Popłynęli po latach razem zakończyć sezon…
- Szczegóły
Sporo czasu upłynęło od ostatniego wspólnego rejsu po Gople, o ile dobrze pamiętam to chyba pięć lat temu udało nam się spotkać w tak szerokim i ciekawym gronie, żeby wspólnie rozpocząć lub zakończyć sezon żeglarski. Niestety jesteśmy najlepszym dowodem na to, że żyjemy w ciągłym biegu, goniąc tak naprawdę nie wiadomo za czym, a jeżeli nie potrafimy kilka razy w roku znaleźć czasu dla przyjaciół to pojawia się pytanie na co tak naprawdę ten czas pożytkujemy…?
Ale do rzeczy: 7 września o godzinie 16:00 członkowie i sympatycy towarzystwa żeglarskiego „Mare Polonorum Sailing Society” rozpoczęli weekendową przygodę odbijając czterema „żaglówkami” z kameralnej, a zarazem bardzo kompaktowej przystani pływającej o nazwie „Mare Polonorum CharlieAlphaTango”. Niestety od samego początku pogoda była raczej rekreacyjno - wypoczynkowa, czyli wiatru zero… dlatego minąwszy „Cypel” Półwyspu Rzępowskiego podjęliśmy decyzję o połączeniu wszystkich czterech jachtów na "tratwę". Taką formacją płynęliśmy przez całe jezioro, a „podróży” tej towarzyszyły bardzo ciekawe dyskusje o życiu i nie tylko. Wtedy właśnie podjęliśmy kolejną ważną decyzję, że nasz rejs nie będzie tylko okazją do spotkania po latach, ale również szansą zrobienia czegoś dobrego, a konkretnie czegoś dobrego dla dzieciaków z domu dziecka. Pomysłem była dobrowolna zbiórka pieniędzy uczestników rejsu na wakacje pod żaglami dla wychowanków domów dziecka z powiatu Inowrocławskiego.
Kiedy rzucaliśmy kotwicę przy ujściu Kanału Sztucznego, który jednocześnie jest początkiem Kanału Ślesińskiego było już bardzo ciemno, a śpiewaniu szant i dobrej zabawie nie było końca… Tak zakończyliśmy dzień pierwszy.
Dzień drugi rozpoczęliśmy bardzo wcześnie, zaledwie po kilku godzinach snu, jak zawsze pobudkę zorganizował „Zielas”, który postawił wszystkich na nogi pod pretekstem wczesnej przeprawy śluzowej. Tak więc ruszyliśmy o 6:00 w kierunku Ślesina i jakież to zdziwienie spotkało nas przed pierwszą Śluzą - Koszewo, kiedy okazało się, że mogliśmy pospać dobre dwie godziny dłużej, ponieważ w soboty przeprawa rozpoczyna się o godzinie 10:00!
Około godziny 9:00 dobiła do nas piąta łódka i można było powiedzieć, że byliśmy prawie w komplecie.
Po dotarciu do Ślesina, dalszą część dnia spędziliśmy na lądzie w Tawernie, a co niektórzy bardziej stonowani oraz romantycy postanowili nawet pospacerować. W dalszej części dnia stawiła się reszta załogi i teraz to już był tzw. używany w żargonie kręglarskim „spare”. Ta noc była również bardzo długa oraz pełna emocjonujących dyskusji. Spieszę jednak szybko poinformować, że wszyscy przeżyli.
Dzień trzeci to już powrót domu, tego dnia „Zielas” dał pospać trochę dłużej, a po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną, przeprawa śluzowa poszła sprawnie, wszystkim się spieszyło ponieważ w niedalekiej perspektywie widzieliśmy już legendarnego kotleta schabowego w Połajewie. Tuż przed wieczorem dotarliśmy z powrotem do Kruszwicy.
Na koniec pozwolę sobie na małą refleksję:
Osobiście uważam, że czas ten, spędzony razem w gronie kolegów i przyjaciół, był najlepszą inwestycją, inwestycją długoterminową, inwestycją, która nikomu nie pozwoli zarobić fortuny, inwestycją która nikomu nie da żadnych wymiernych korzyści. Zainwestowaliśmy czas w podtrzymanie relacji, wymianę poglądów, często bardzo różnych, zainwestowaliśmy w końcu też pieniądze, tak niewielkie dla nas wszystkich, ale jakże wielkie dla dzieciaków, pieniądze, które są pierwszym krokiem do wakacyjnego szczęścia. Jeżeli taki jest cel i sens istnienia „Mare Polonorum”, towarzystwa innego od wszystkich innych, to ja chętnie „popłynę w taki rejs, tylko w taki rejs”…
Foto relacja... [TUTAJ]
Z żeglarskim pozdrowieniem
Marcin Wójciak "Actimel" / MP member
Strona 1 z 2
- start
- Poprzedni artykuł 1 2
- Następny artykuł
- koniec