Omega przycumowana do kei

Stało się. Powrót do pasji po latach zaowocował zeszłorocznym zakupem używanej około czterdziestoletniej Omegi. Choć większości dobrze znana jest ta sylwetka i niejeden żeglarz w swoim życiu miał okazję na niej pływać, to w kilku słowach nasz jacht jest konstrukcją Juliusza Sieradzkiego z 1942 r., wersja turystyczna w pełnym laminacie typu Ostróda, przełom lat ’80-’90, o wymiarach w przybliżeniu: długość 6,25 m, szerokość max. 1,85 m, zanurzenie teoretycznie 0,16 m, z mieczem niespełna 1 m, wysokość masztu ok. 8,30 m, żagle o pow. 18 m2 z żaglowni wielokrotnego mistrza klasowego, Romualda Knasieckiego, waga ok. 320 kg. Po mozolnych i (niestety) przedłużających się przygotowaniach do sezonu - tak, aby pływanie i stawianie ponownych pierwszych kroków było bezpieczne i przyjemne - w ubiegłą sobotę rano jacht został zwodowany i przycumowany przy kei Stanicy Towarzystwa, a do późnych godzin popołudniowych niemal w pełni otaklowany. Wszystko zgodnie z planem, choć nie bez przygód (a to zakopane auto podczas slipowania na plaży w Łagiewnikach, a to sztukowanie i improwizacja, w granicach rozsądku, drobnego wyposażenia - śrubki czy nakrętki, które gdzieś się zapodziały, a najpewniej których od początku brakowało). Kulminacja emocji i adrenaliny nastąpiła jednak w niedzielne przedpołudnie, gdy po latach jedynie okazjonalnego pływania na śródlądziu i po Bałtyku, po założeniu żagli i powtórce z węzłów, odbiliśmy od kei, aby poznać naszą „nową”, a zarazem pierwszą własną bezimienną żaglówkę. Dziewięć miesięcy planowania, powtórek teorii mimo patentów w ręce, m.in. słownikowych (niestety juzing został w mojej głowie linką - przyjdzie z czasem ;)) i prac szkutniczo-bosmańskich. Przy okazji - siłą rzeczy - musieliśmy przekonać się, czy z żeglowaniem i jazdą na rowerze jest podobnie… i tego też się nie zapomina. Jesteście ciekawi jak poszło? 

Po powrocie zgodnie stwierdziliśmy, że jesteśmy przyjemnie zaskoczeni tym, ile pamiętamy. Jacht płynie, i to prawie zawsze tak, jak chcemy. Nawet przy spokojnym wietrze nabiera prędkości, w oczekiwany sposób wchodzi w przechyły, reaguje przewidywalnie. Takielunek pracuje znośnie. Z początku przyznajemy, że było dość nerwowo. Okazało się bowiem, że dwie pary oczu, cztery ręce i nogi po dłuższej przerwie to czasem za mało, aby obserwować otoczenie, halsować przy zmiennym wietrze, wyczuć jacht, balastować, zejść z drogi Rusałce, klarować liny i cumy, wypompować fały, które tego wymagały dla poprawnej pracy żagli, a wszystko dzieje się szybko. Zdarzył się też niekontrolowany zwrot… Cóż - przedłużacz nieużywany, a rumpel uciekł z ręki… może jednak rogatnica? Im dłużej na wodzie, tym lepiej. Każde z nas spróbowało sił w sterowaniu i balastowaniu zajmując się fokiem. No i nie było grzybka. Odprężenie, wiatr we włosach i uśmiechy na twarzach. Inicjacja jachtu - po odnowieniu i w naszych rękach - zaliczona. Pięć godzin na naszym pięknym Gople minęło nie wiadomo kiedy. Sprzyjające warunki, spokojny wiatr i słoneczna pogoda pozwoliły cieszyć się z żeglowania, poznać nieco, „oswoić” i polubić debiutujący na tej wodzie jacht. Pozwoliły także stwierdzić, co należy poprawić, a co zoptymalizować, aby było jeszcze lepiej.

Powrót do Stanicy także udany i bezbolesny. Obyło się nawet bez pagaja, do zacumowania wystarczyła inercja po zrzuceniu żagli, a zarówno Bezimienna, jak i keja pozostały nienaruszone. Być może brzmi to zabawnie, szczególnie dla bardziej doświadczonych Koleżanek i Kolegów, ale to także było dla nas wyzwaniem i poniekąd niewiadomą. Wszystko pomyślnie, cali i zdrowi, nieprzemoczeni i szczęśliwi. W tym miejscu chcieliśmy jeszcze raz podziękować za serdeczne i ciepłe przyjęcie w społeczności Mare Polonorum. Z dumą będziemy nieść proporzec klubowy pod lewym salingiem. Podziękowania kierujemy na ręce Komandora Piotra, V-ce Komandora Romualda, Kolegów Bogdana, Roberta i Wiktora za radę, pomoc i wsparcie. Trening czyni mistrza, a doświadczenie - żeglarza. Z pewnością będziemy teraz znacznie częściej wśród Was, co napawa nas optymizmem i niezmiernie cieszy. Do zobaczenia niebawem na kei przy herbatce lub na wodzie.

Z żeglarskimi pozdrowieniami,
Ewelina & Łukasz

 

 

Meteorogram

logo meteo

imgw

Marine Traffic

marinetraffic

PATRON

ASTRA logo

Reklama

Zapraszamy do współpracy

Początek strony