ARCHIWUM SEZONU 2022

 

Dnia 12 sierpnia wyjechaliśmy z Bydgoszczy autokarem, miejscem docelowym było Loano we Włoszech prowincja Savona, do którego dotarliśmy następnego dnia. Razem ze mną jechali Maciej, Marcin i Mikołaj z naszego klubu „Mare Polonorum” oraz mnóstwo osób których nie znaliśmy. Osobami odpowiedzialnymi za rejs byli pani kapitan Katarzyna Domańska oraz pan kapitan Maciej Leśny.

Dzień I

Tego dnia ok. 9:30 wyruszyliśmy w naszą podróż na rejs. Spędziliśmy ponad 25 godzin w autokarze. Trasa przebiegała przez Polskę i Niemcy.

Dzień II

Dotarliśmy do portu w Loano o godzinie 10:00. Kiedy już wszystko rozpakowaliśmy i zostaliśmy przydzieleni do wacht i oficerów mieliśmy czas dla siebie. Czas ten wykorzystaliśmy na zwiedzanie Loano.

Dzień III

Pobudka o 7 rano. Zjedliśmy śniadanie, uszykowaliśmy się i o 8:00 wszyscy zjawiliśmy się na pokładzie. Każdego dnia rejsu o tej godzinie jest wciągana bandera, a także są wybijane szklanki, czyli podwójne uderzenia w dzwon okrętowy. Pierwsze zajęcia na pokładzie to zapoznanie się ze statkiem, kurs bezpieczeństwa na statku, a także szkolenie jak pracować na rejach. Praktyczne ćwiczenia jak pracować na rejach były bardzo fajne i już nie mogliśmy się doczekać kiedy wypłyniemy.

Dzień IV

W ten dzień wypłynęliśmy w Morze Śródziemne. Kierunkiem dzisiejszej przygody było miasto położone na Korsyce, czyli już we Francji – Calvi. Popołudnie minęło nam miło i przyjemnie. Załoga pełniła swoje wachty. Zawitał nas przepiękny zachód słońca, gdy płynęliśmy. Około godziny 20 zaskoczyła nas burza, która była spokojna. Jedynie błyskało i grzmiało. Po całym dniu i nocy spędzonej na morzu dotarliśmy do Calvi.

 

IMG 0031I jak co roku – niektórzy już od ponad pół wieku z okładem, z tą samą niesłabnącą nadzieją w sercach i prawie dziecięcą radością w oczach rozpoczęliśmy kolejny sezon żeglarski. W myśl zasad – kto się nie rozwija, ten się cofa, a jak uciekać, to tylko do przodu – nasza duma - katamaran/baza – zyskał autonomię dzięki Maćkowi i Mariuszowi, którzy uzbroili go w ster. Urządzenie przeszło chrzest bojowy na trasie z miejsca zimowania do naszej przystani i tylko uczestnicy tej wyprawy wiedzą, że do wzoru siła razy ramię trzeba dodać jeszcze cierpliwość oraz cierpliwość i… cierpliwość.

Korzystając ze słonecznej aury, z dużą dozą dostojeństwa wymieniliśmy powitania z kruszwiczanami kibicującymi nam z mostu; z załogą kruszwickiego WOPR – przyzwyczajoną do naszej obecności nieustającej na akwenie, no i z wioślarzami – z którymi łączy nas miłość do wody, choć sposoby jej wykorzystania nie do końca idą z sobą w parze.

Podczas gdy jedna załoga oddawała swoje umiejętności i czas misji na katamaranie, druga załoga – pod dowództwem komandora - wodowała jachty. Oprócz doświadczonych zejmanów, którzy nie jeden jacht na kilu posadzili, tradycyjnie nie zabrakło młodych adeptów sztuki żeglarskiej. Uwijając się z pasami, linami, bosakami i odbijaczami, ekipa pod dowództwem Mirka udowadniała, że żeglarstwo jeszcze długo nie skończy jako jedna z wielu aplikacji wepchniętych pod dotykowy ekran. Choć po zimie - co ponoć niemożliwe – niektóre wanty się rozwlokły, a inne skurczyły, ostatecznie siłą rozsądku i woli udało się przygotować armadę do kolejnego sezonu. Nie bylibyśmy sobą, gdyby tak wyczerpujące działania nie miały oparcia w mocy jadłospisu. Walcząc z wiatrem, słońcem i samymi sobą, rokoszowaliśmy się skibkami chleba ze smalcem - dziełem kulinarnym Doroty i ogórkami kiszonymi – przygotowanymi z sercem i kunsztem przez mamę Maćka i Mariusza. Grill pod batutą Marcina też wypadł koncertowo, a zwieńczeniem tych rozkoszy była drożdżówka… właściwie drożdżówa, która wyrosła pod czujnym okiem Iwony. I dzięki mocy jadłospisu sobotę uznać można za dzień, który nie mógł udać się lepiej.

Jak każe tradycja, oficjalne rozpoczęcie sezonu musi nastąpić w niedzielę. I nie inaczej było w tym roku. Banderę, przy miarowych uderzeniach dzwonu targanego przez Wojtka, pod gafel wciągną Krzysztof – lider Pakateamu. Tym samym wyruszyliśmy w kolejny etap naszej życiowej przygody, by przez kolejnych kilka miesięcy dzielić radości na wodach Mare Polonorum. Bo póki żagle białe...

Foto...[TUTAJ]

 

 

zyczenia wielkanocne

 

 

DSC 09„Żeglarstwo nie polega tylko na pływaniu” – starszemu pokoleniu żeglarzy to powiedzenie kojarzy się nieodłącznie z długimi godzinami spędzonymi na szlifowaniu ręczną wersją szlifierki (klocek drewniany+kawałek papieru ściernego) klubowego sprzętu. No, ale każdy medytuje jak lubi. Korzystając z wielowiekowej tradycji – w kupie siła, w kupie… siła, po raz kolejny (i nie ostatni) postawiliśmy na czyn.

Silna ekipa pod wezwaniem bladym świtem (no prawie świtem) rozpoczęła w sobotę 19 marca 2022 roku przygotowania do kolejnego sezonu nawigacyjnego – już siódmego w historii naszego stowarzyszenia.

Po ponad trzech latach bezlitosnego deptania, przyszła pora na odnowienie pokładu klubowego katamarana, pełniącego rolę bazy wypadowej bractwa Mare Polonorum.

Poszło na ostro. Używając maszyn prostych (to ulubiony rodzaj uzbrojenia naszego komandora) wyszczotkowaliśmy szczotkami drucianymi pokład, obokpokład, podpokład i kawałek nadpokładu też. Szczotkowali młodzi (podziękowania dla Mirka za przybycie z doborowym oddziałem nastolatków, którzy przez kilka godzin udowadniali, że dzisiejsza młodzież to nie tylko pokolenie zagapione w smartfony), szczotkowali trochę starsi, szczotkowali też starzy – w pozycji raczej czołobitnej, bo wraz z wiekiem praca coraz częściej potrafi rzucić na kolana (o dziwo nawet naszego komandora).

Ale jak wiadomo „Retmaniacy” nie jedzą miodu. „Retmaniacy” żują pszczoły. Więc po rozgrzewce na druciakach dopieściliśmy wygłaskane drewienka impregnatem, wcierając go małymi, większymi i innymi dostępnymi pędzelkami w każdy centymetr pokładu.

Był to dopiero pierwszy etap prac przy katamaranie, ale przyznać trzeba, że pierwsza runda przebiegła sprawnie, a to dzięki konceptualnej wizji nadzorczej Maćka (No ma dryg! Mógłby pracować w logistyce, albo utrzymaniu ruchu?)

Osobne słowa uznania dla niezawodnej, niezastąpionej, nie... (ile by nie napisać, to po prostu naszej) Iwonie. Zmagania szczotkarsko-pędzlarskie zakończyły się biesiadą na odwróconej dnem do góry łódce rybackiej. Świeżutka – jeszcze cieplutka – drożdżówka podparta herbatą z imbirem i miodem… Niech żałują ci, którzy nie mogli przybyć z różnych powodów, nawet, jeśli czują się usprawiedliwieni...

Foto...[TUTAJ]

 

Meteorogram

logo meteo

imgw

Marine Traffic

marinetraffic

PATRON

ASTRA logo

Reklama

Zapraszamy do współpracy

Początek strony