ARCHIWUM SEZONU 2021

 

IMG 009Na pokładzie Mare Polonorum żeglujemy w Nowy Rok. Podczas noworocznego klubowego spotkania na terenie bosmanatu w atmosferze żeglarskiej tawerny pojawiło się już kilka żeglarskich pomysłów. Niektóre z nich to typowe żeglarskie rzemiosło, z realizacją którego nie mamy najmniejszych problemów. Cenniejsze są natomiast te, które pozwalają marzyć i wysoko podnosić poprzeczkę.

Życzmy więc sobie uśmiechu i otwartych umysłów do zrealizowania nawet tych bardzo odległych żeglarskich marzeń!

Foto...[TUTAJ] kol. Bronek Ozorowski.

 

 

zyczenia swiateczne

 


IMG 20211109 WA0020

Z przyjemnością pragniemy poinformować członków Mare Polonorum, że pomimo opuszczenia bandery występują poważne trudności z zakończeniem sezonu 2021!

           Wydawało się, że nasze jednostki już pod plandekami i materace z koi „na sztorc”, a wciąż otrzymujemy relacje z tegorocznych mazurskich rejsów naszych członków. Skiper Robert podsyła w listopadowy poranek filmik z prowadzonego przez niego rejsu, a inni nasi żeglarze „nie trzymający ciśnienia” podjęli mocne postanowienie odwiedzenia w dniach 4-6 listopada mariny Bełbotów i pożeglowania do Węgorzewa.

           Dodatkowe „trudności” w przeprowadzeniu zamknięcia sezonu pojawiają się w związku z planowanym powrotem do klubu sztuki szkutniczej. Znana w naszym środowisku żeglarska rodzina reaktywuje maszoperie Maków 707 – temat owiany „ścisłą tajemnicą” jak to zwykle w tej żeglarskie rodzinie bywało.

           Za rogiem Marcin z Mikołajem wiercą dziurę „Dyrektorowi”, że czas już znów coś pływającego remontować lub budować w Ośrodku Wspierania Dziecka i Rodziny. „Dyro” wykończony, ponieważ następca wnuk jako nowy skiper rośnie – pozwalamy sobie tak sądzić bo widocznym błysku w oku wnuka…

           A propos – nieustępliwy w swym żeglarskim hobby Bodziu zaprezentował nam swoje nowe żagle do Bajerka i podrzucił do bosmanatu magazyn „Wiatr” do poczytania – tak na wszelki wypadek, żebyśmy o żeglarstwie nie zapomnieli.

           Wyciągamy więc właściwe wnioski – zakończenie sezonu nie ma najmniejszego sensu, a naszym podstawowym obowiązkiem jest obejrzeć załączone fotorelacje oraz bosmanat Mare Polonorum regularnie nawiedzać…

Foto...[TUTAJ]
Wideo...[TUTAJ]

 

DSC 001Bandera opuszczona, pomost przeprowadzony na miejsce zimowania. Wyciąganie łodzi to w Towarzystwie Żeglarskim Mare Polonorum zawsze mile spędzony wspólnie czas. Co roku w bosmanacie dyskutujemy jak poprawić wszystko organizacyjnie, co usprawnić w wózkach podłodziowych, jakie są nasze plany remontowe na kolejny sezon. W tym roku jednym z milszych doświadczeń był aktywny udział klubowej młodzieży w operacji wyciągania łodzi – samodzielne zakładanie pasów i podpinanie dźwigowych hakówek – z boku bacznie obserwujemy klubowy narybek licząc, że może kiedyś spełni On nasze żeglarskie ukryte marzenia. Po wprowadzeniu łodzi na teren bosmanatu przy dźwięku myjki ciśnieniowej spożywaliśmy pieczone kiełbaski i leczyliśmy zmęczone dźwiganiem kręgosłupy. Tak więc kończymy sezon nawigacyjny, a zaczynamy sezon bosmański kojarzący się z pyszną zimową herbatą pitą w bosmanacie Mare Polonorum.

Foto...[TUTAJ] kol. Bronek Ozorowski.

 

 

IMG 20210925 WA0002Dla tegorocznego rejsu morskiego nasz wybór padł na Cyklady. W planowaniu rejsu braliśmy pod uwagę prawdopodobieństwo występowania meltemi oraz czarter z Lavrio. Czarterowy Sun Odyssey 449 przebył pod naszą załogą około 200 Nm.

W kolejności odwiedzanych portów poznaliśmy uroki kąpieli na Kithnos – Ormos Kolona, walczyliśmy z dużym rozkołysem w porcie Lutra, odwiedziliśmy wyspę Serifos z jej portem Livadhi, za namową polskich żeglarzy z sąsiedniego jachtu schroniliśmy się przed wzrastającym wiatrem w urzekającym pięknem porcie Kamares na Sifnos, pożeglowaliśmy na Siros-port Finikas żeby przeskoczyć na Mykonos, gdzie z wietrznego kotwicowiska Ornos przenieśliśmy się do mariny Tourlos. Później, aby zamknąć cykladzką pętlę wczesnym świtem żeglowaliśmy ponownie na Kinthos – tym razem na kotwicowisko Fikiadhia, później na wyspę Kea, żeby z uwagi na zapowiadany wiatr 7-8 Bf wrócić przed czasem do Lavrio i „poszwędać się” po Atenach.

Pozwólcie poniżej przedstawić nasze przemyślenia techniczne odnośnie rejsu – ku pamięci i nauce na własnej skórze:

– bardzo ważny punkt: podczas rejsu przyznajemy się do popełnienia klasycznego błędu nawigacji elektronicznej – wydawało nam się, że jesteśmy na bezpiecznej wodzie, teoretycznie wszyscy nawigowali z uwagą, czyli w praktyce nie nawigował nikt, pracowaliśmy na zbyt małym zoomie nie sprawdzając dokładnie mapy papierowej – tylko dzięki czujności i obserwacji widnokręgu przez co-skipera udało się uniknąć wejścia na skalistą mieliznę na teoretycznie łatwym podejściu do portu!!!

– w Grecji nie wszystko, co opisane w locji zgadza się z rzeczywistością – np. plany portów nie zawsze są aktualne, co nie pozwala wchodzić do nieznanego portu np. w nocy,

– przy kotwiczeniu rufą do nabrzeża pamiętajmy o wydaniu maksymalnie długiego łańcucha – np. ok 40 mb (nam harbour master zalecił nawet rzucić kotwicę w główkach niewielkiego portu), zacięciu kotwicy przy udziale silnika i dobrej komunikacji dziób-skiper, maksymalnym oddaleniu rufy od nabrzeża (rozkołys). Trap pozostawiajmy w pozycji lekko wiszącej nad nabrzeżem, a na noc podnieśmy go wyżej. W portach pamiętajmy o opisywanych w locjach leżących na dnie łańcuchach i blokach betonowych ( możliwość uszkodzeń kila). Praca windy kotwicznej oczywiście zawsze przy włączonym silniku, pamiętamy gdzie znajduje się „anchorwinchfuse” i przy wybieraniu kotwicy pomagamy sobie silnikiem, żeby zbytnio nie obciążać windy.,

– jeśli zmysł skipera podpowiada żeby nie kotwiczyć to szukajmy lepszego miejsca na nocleg – daliśmy się ponieść pokusie kotwiczenia przy skale co tylko dzięki naszemu szczęściu nie skończyło się uszkodzeniem jachtu,

– w trudniejszych warunkach podawane w locjach porty schronienia nie zawsze są tak przyjemne jak np. mariny Chorwacji. W niektórych obszarach portów występuje duży rozkołys mogący powodować wzajemne uderzenia masztów i nieprzyjemne obciążenia dla cum i załogi,

 

DSC 051W słonecznej pogodzie odbył się nasz wrześniowy rejs klubowy. Prawie wszystkie jednostki wypłynęły 9 września o godzinie 15 UTC i dotarły na koniec Gopła. Po porannym śniadaniu weszliśmy w kanał ku śluzom Koszewo i Gawrony aby wieczorem cumować w Ślesinie. Wieczór spędziliśmy na międzypokoleniowych rozmowach o żeglowaniu, budowie jachtów, właściwym stosunku powierzchni zmoczonej kadłuba do powierzchni ożaglowania i wielu innych spostrzeżeniach na temat dzisiejszego świata… Sobota to powrót na Gopło ze słoikiem miodu od śluzowych oraz wieczornica żeglarska w Przewozie. Załogi, które wcześnie rozpoczęły niedzielne żeglowanie w kierunku klubu doświadczyły pięknej żeglugi w nadgoplańskiej porannej mgle.

Podkreślmy, że niektóre jednostki były już dowodzone przez tegorocznych świeżo upieczonych żeglarzy, a Mare Polonorum przekazało część naszych składek na kurs żeglarski zakończony pozytywnie zdanym egzaminem przez naszych junga.

Foto...[TUTAJ]

Pozdrawiamy z pokładu MP

 

 

IMG 0034Podczas tegorocznych wakacji, od początku lipca do końca sierpnia, odbywały się w naszej przystani warsztaty nautyczne, prowadzone przez Martynę Paczkowską, przy współudziale wychowawców z OWDiR-u w Inowrocławiu oraz dyrektora Romualda Jaskólskiego. Ich uczestnikami były dzieci i młodzież z inowrocławskiego OWDiR-u, które uczyły się podstawowych pojęć żeglarskich, budowy łodzi oraz etykiety żeglarskiej. Naszym celem było zaszczepienie w młodych ludziach pasji do sportów wodnych, chęci do obcowania z naturą i spędzania przez nich wolnego czasu w przyjemnych i bezpiecznych warunkach.

Każda tura warsztatów trwała 4 dni. Co tydzień odwiedzała nas inna grupa młodzieży. Do dyspozycji mieliśmy różne jednostki, jednak najczęściej pływaliśmy na Paka Team-ie, Żółtodziobie oraz na DZ. Pierwszego dnia uczestnicy zapoznawali się z zasadami bezpieczeństwa na wodzie.Uczyli się poruszać po łodzi, ćwiczyli zakładanie i używanie kamizelek ratunkowych i asekuracyjnych w wodzie. Najwięcej frajdy sprawiała jednak wszystkim nauka wiosłowania na SUP-ach oraz na łodzi wiosłowej. Wbrew pozorom nie była to taka łatwa sztuka, ale wszyscy doskonale sobie poradzili.

Niezbędną umiejętnością, którą nabywali uczestnicy drugiego dnia warsztatów i którą doskonalili przez cały okres ich trwania, było wiązanie podstawowych węzłów - płaskiego, knagowego, wyblinki, ratowniczego, ósemki, cumowniczego żeglarskiego oraz robienie buchty. Tego dnia odbywały się także wykłady z teorii żeglowania - uczestnicy poznawali kierunki wiatru względem jednostki, etykietę i obyczaje żeglarskie oraz zapoznawali się z podstawowymi elementami budowy łodzi. Bardzo ważnym elementem była także nauka odpalania silnika oraz prawidłowego stawiania żagli, a także rzucania koła ratunkowego i cumy. Bez tych umiejętności ciężko byłoby przejść do następnego etapu, jakim było pływanie żaglówką po akwenie. Na jachcie wszyscy musieli ze sobą współpracować, stosować się do zasad bezpieczeństwa (np. cały czas mieć na sobie kamizelki asekuracyjne i poruszać się po jachcie z dużą ostrożnością) oraz wykonywać polecenia sternika/kapitana.

Trzeci dzień był dniem, gdzie uczestnicy mogli spróbować wykorzystać zdobytą wiedzę teoretyczną w praktyce. Wszyscy bardzo entuzjastycznie podchodzili do nowego doświadczenia i byli bardzo pomocni. Uczestnicy mogli się sprawdzić w sterowaniu jednostką za pomocą rumpla oraz koła sterowego, rozstawianiu żagli "na wodzie", poznać jak pracują szoty, fały i inne elementy takielunku, nauczyć bezpiecznie balastować łodzią oraz jak uniknąć wywrotki nawet przy bardzo silnym wietrze.

Ostatniego dnia młodzież starała się już samodzielnie utrzymywać zamierzony kurs oraz zmieniać go w razie potrzeby. Odbywała się także praktyczna nauka manewrów - zwrotów przez sztag i rufę. Uczyliśmy się także podchodzenia do "człowieka", który wypadł za burtę – tylko, że w naszym przypadku zamiast człowiek raz była to czapka, a raz poduszka. Na szczęście wszystko udało się nam wyciągnąć z wody zanim się zatopiło. Ostatnim elementem, który wymagał od nas cierpliwości i dużego skupienia było bezpieczne podchodzenie do pomostu, praca z odbijaczami, a także prawidłowe cumowanie jachtu do nabrzeża i na boi.

Zajęcia nie odbywały się tylko w okolicy przystani Mare Polonorum. Zorganizowane zostały także dwa dłuższe rejsy, podczas których również realizowany był ten sam program, jednak wszystko odbywało się na wodzie. Codziennie nocowaliśmy w innym miejscu i odwiedziliśmy nadgoplańskie miejscowości takie jak Ostrówek, gdzie mogliśmy przepłynąć się promem, Złotowo, Mietlica, Połajewo. Uczestniczyliśmy także w ognisku, które zostało zorganizowane na terenie Rysiówki.

Przez cały okres trwania warsztatów towarzyszyła nam słoneczna pogoda z lekkim wiatrem. Zdarzały się jednak tygodnie deszczowe albo takie, gdzie wiatr był naprawdę porywisty i trzeba było wykazać się dużym spokojem, opanowaniem i poradzić sobie w niesprzyjających warunkach. Wszyscy jednak świetnie sobie poradzili i mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie z równie ogromnym entuzjazmem będą chcieli kontynuować swoją żeglarską przygodę.

Foto…[TUTAJ]

 

 

Każdy wie i każdy rozumie, każdy się uczył i każdy pamięta - w końcu to podstawa. Ale czy na pewno?

prawo drogiWystarczy uwzględnić, że nie potrzeba jakichkolwiek uprawnień, aby wiosłować „bączkiem” czy kajakiem, a nawet prowadzić niektóre jachty żaglowe i innejednostki pływające. Prawo ma to do siebie, że ulega zmianom w perspektywie czasowej. W czasie kursów przekazywana wiedza także była i jest zależna od instruktora - jego praktyki żeglarskiej i przekonań, ale niekoniecznie całkowicie zgodna z obowiązującymi w tym zakresie przepisami. Niekiedy przekazywana wiedza z zakresu prawa drogi ograniczała się także do prostej wymienianki: żagle przed silnikiem i wiosłami, hals prawy przed lewym, jacht zawietrzny przed nawietrznym i oczy dookoła głowy... To jedne z wielu powodów, dla których powtórka z prawa drogi, nawet doświadczonym żeglarzom nie zaszkodzi. W końcu, repetitoestmaterstudiorum, lecz najważniejsze jest bezpieczeństwo - załogi, sternika i innych użytkowników wód.

Na wstępie należy zaznaczyć, że artykuł ten będzie poruszał tematykę prawa drogi na wodach śródlądowych, które w sposób istotny różnią się od zasad obowiązujących na morzu - i to mimo tego, że cel jest zasadniczo ten sam - uniknięcie zderzenia. Zaznaczam, że artykuł nie wyczerpuje tematu, jednak zawiera informacje, które powinny być wystarczające dla zachowania bezpieczeństwa podczas odpoczynku na wodzie.

Źródłem przepisów jest Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 28.04.2003 r. w sprawie przepisów żeglugowych na śródlądowych drogach wodnych (Dz.U. 2003 nr 212 poz. 2072). Odwołania w tekście z oznaczeniem „(§…)” odnoszą się do tego rozporządzenia. W artykule skupiłem się na przepisach dotyczących małych statków przeznaczonych do uprawniania sportu oraz rekreacji, czyli statków mniejszych niż 20m lub przeznaczonych do przewozu nie więcej niż 12 pasażerów - niezależnie od jego długości, a jeśli mowa o zestawach statków - wyłącznie takich zestawów, które składają się jedynie z małych statków. Większość jachtów na wodach śródlądowych będzie zaliczana właśnie do tej grupy - do małych statków.

Opisywane zasady prawa drogi dotyczą relacji między małymi statkami. Płynąc małym statkiem ustępujemy pierwszeństwa innym statkom, których nie zalicza się do tej grupy.

Ogólna zasada zachowania bezpieczeństwa

Naczelną zasadą jest zachowanie bezpieczeństwa. Obowiązkiem kierującego statkiem jest zapobieżenie zagrożeniom w szczególności zagrożeniom dla bezpieczeństwa życia ludzkiego, uszkodzenia statków i urządzeń na drodze wodnej i w jej pobliżu, tworzenia przeszkód dla ruchu żeglugowego oraz zagrożenia dla środowiska naturalnego, poprzez podjęcie wszelkich środków wynikających z zasad dobrej praktyki żeglarskiej (§1.04). Będzie to miało miejsce w sytuacjach, które przewidziano w przepisach, ale także wówczas, gdy przepisy nie wyczerpują zastanego stanu lub powodują trudności interpretacyjne nietypowej sytuacji na drodze wodnej, czy też, gdy zachowanie kierującego innym statkiem prowadzi nas do przekonania, że zasady te nie są mu znane, niedostatecznie dobrze obserwuje otoczenie lub ze względu na niespodziewane problemy (np. natury technicznej lub związane ze stanem psychofizycznym) nie dostosowuje się do powszechnie obowiązujących reguł. Zasada ograniczonego zaufania, reguła zdrowego rozsądku - jak zwał tak zwał. W takich i wielu innych przypadkach dopuszczono wprost wyjątek, zgodnie z którym kierujący statkiem, który odpowiada za ruch jednostki i poczynania załogi może odstąpić od przestrzegania jednego, kilku, a nawet wszelkich przepisów (§ֻ1.06), np. rezygnując z przysługującego pierwszeństwa (!). Tak, o takiej opcji też należy pamiętać. Pomyślcie - cóż nam po tym, że mieliśmy prawo drogi, jeśli teraz mamy dziurę w burcie i w najlepszym przypadku przez kilka tygodni suchy kil i szlifierkę w dłoni?

Zatem, co do zasady, znamy i przestrzegamy reguł prawa drogi, ale pamiętamy, że co do wyjątku możemy od nich odstąpić i postąpić dowolnie inaczej, jeśli tylko nasze poczynania dążą do zapobieżenia zagrożeniom i są do tego niezbędne. W swoich zamiarach i poczynaniach uwzględniamy zawsze warunki na danym akwenie,w tym szerokość drogi wodnej oraz ruch innych statków.

Odstępując od zasad prawa drogi kierujemy się zasadami dobrej praktyki żeglarskiej - a ta, choć nieostra, jest nabywana z czasem poprzez sytuacje, z którymi przychodzi nam się zmierzyć, reakcje i podjęte decyzje oraz ich skutki, a także poprzez bezcenne rozmowy z bardziej doświadczonymi Koleżankami i Kolegami Żeglarzami. Nie wolno bowiem ignorować doświadczenia. Doświadczenie jest niezastąpione, każdy wraz z czasem spędzanym na wodzie nabywa własne. O doświadczeniu mówi się, że jest ładniejszą nazwą dla popełnionych błędów. Mówi się także, że mądrzy ludzie uczą się na błędach cudzych, ale jeśli przychodzi nam nasze doświadczenie budować na własnych, to sztuką będzie błędów takich nie powtarzać.

 

 IMG 006Dlaczego nie… Do dość nietypowego rejsu naszym pomostem doszło  w dniu 12.08.2021, kiedy to odwiedziła nas „ekipa” z firmy Tchibo Warszawa. Nasi goście postanowili przeprowadzić spotkanie biznesowe w przepięknych okolicznościach przyrody na środku jeziora.

Spotkanie rozpoczęło się zbiórką pod Hotelem Magdalenka, skąd wszyscy wyruszyli i z pomocą mapy dotarli do Przystani Mare Polonorum. Tego dnia punktualnie o godzinie 11:00 odbiliśmy i już pół godziny później rzucaliśmy kotwicę w okolicy „Startówki”. Owocne obrady trwały do godziny 16:00. Ponieważ dzień był upalny, po tak zwanej części oficjalnej cały zespół wskoczył do wody. Po długiej kąpieli przygotowaliśmy grilla, a po wspólnym posiłku około godziny 17:00 ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie obyło się jednak bez kolejnych przygód, na wysokości „Cypla” silnik odmówił posłuszeństwa, na szczęcie, dzięki życzliwości kolegi Romka, który na czas rejsu udostępnił nam swojego Zefira, udało się bezpiecznie dobić do brzegu.

Nasi goście byli pod tak dużym wrażeniem tej nietypowej jednostki pływającej, że nie chcieli jej opuścić i najlepiej kontynuowaliby dalszą część spotkania właśnie na niej. Plan spotkania przewidywał jednak inny scenariusz. Bezpośrednio z wody przenieśliśmy się razem z naszymi gośćmi z powrotem do Hotelu Magdalenka na wspólną kolację…

Foto…[TUTAJ]

 

 

Omega przycumowana do kei

Stało się. Powrót do pasji po latach zaowocował zeszłorocznym zakupem używanej około czterdziestoletniej Omegi. Choć większości dobrze znana jest ta sylwetka i niejeden żeglarz w swoim życiu miał okazję na niej pływać, to w kilku słowach nasz jacht jest konstrukcją Juliusza Sieradzkiego z 1942 r., wersja turystyczna w pełnym laminacie typu Ostróda, przełom lat ’80-’90, o wymiarach w przybliżeniu: długość 6,25 m, szerokość max. 1,85 m, zanurzenie teoretycznie 0,16 m, z mieczem niespełna 1 m, wysokość masztu ok. 8,30 m, żagle o pow. 18 m2 z żaglowni wielokrotnego mistrza klasowego, Romualda Knasieckiego, waga ok. 320 kg. Po mozolnych i (niestety) przedłużających się przygotowaniach do sezonu - tak, aby pływanie i stawianie ponownych pierwszych kroków było bezpieczne i przyjemne - w ubiegłą sobotę rano jacht został zwodowany i przycumowany przy kei Stanicy Towarzystwa, a do późnych godzin popołudniowych niemal w pełni otaklowany. Wszystko zgodnie z planem, choć nie bez przygód (a to zakopane auto podczas slipowania na plaży w Łagiewnikach, a to sztukowanie i improwizacja, w granicach rozsądku, drobnego wyposażenia - śrubki czy nakrętki, które gdzieś się zapodziały, a najpewniej których od początku brakowało). Kulminacja emocji i adrenaliny nastąpiła jednak w niedzielne przedpołudnie, gdy po latach jedynie okazjonalnego pływania na śródlądziu i po Bałtyku, po założeniu żagli i powtórce z węzłów, odbiliśmy od kei, aby poznać naszą „nową”, a zarazem pierwszą własną bezimienną żaglówkę. Dziewięć miesięcy planowania, powtórek teorii mimo patentów w ręce, m.in. słownikowych (niestety juzing został w mojej głowie linką - przyjdzie z czasem ;)) i prac szkutniczo-bosmańskich. Przy okazji - siłą rzeczy - musieliśmy przekonać się, czy z żeglowaniem i jazdą na rowerze jest podobnie… i tego też się nie zapomina. Jesteście ciekawi jak poszło? 

 

KrasnaleW kolejnych dniach działo się na tyle dużo, że zabrakło czasu na relację na bieżąco dlatego szybki raport z tych kilku dni. Czas płynął bardzo szybko, w pełnym słońcu i przy idealnym wietrze. Drugiego dnia dopłynęliśmy do przystani „Góra Wiatrów” w Trygorcie, gdzie dzień zakończyliśmy ogniskiem i pieczoną kiełbaską. Trzeciego dnia pogoda była iście plażowa, w drodze powrotnej w kierunku Giżycka poszła w ruch kotwica, a załoga zażyła kąpieli. Noc z piątku na sobotę spędziliśmy w przystani „Stranda”, szczęśliwie trafiając na koncertowy wieczór z szantami. Sobota przywitała nas dość silnym wiatrem, co pozwoliło pożeglować po Jeziorze Niegocin. Około godziny 14:00 chmury odprowadziły nas do „Ekomariny Giżycko”, gdzie kilka minut później przyszła ulewa, która trwa…

 

Z pokładu Mare Polonorum Sail Ho!

 

 

DSC 0001Dzielimy się na gorąco relacją z pierwszego i drugiego dnia kolejnej edycji „Mazur”:

Wypłynęliśmy jak co roku w środę z przystani „Bełbot” w Wilkasach. Początek był trudny ponieważ w niepełnym składzie, zabrakło „Zachara” i „Sirola”, którzy musieli dokończyć realizacje obowiązków dnia codziennego. Szybko jednak dołączyli do nas, bo już w Sztynorcie mogliśmy wspólnie skosztować złotego napitku zwanego piwem. W tym roku dodatkowo mamy w załodze akcent amerykański, ponieważ jest z nami kolega Marek, który od 30 lat mieszka w New Jersey. Tak na szybko dodamy, że w Sztynorcie odwiedziliśmy „Córkę rybaka”, gdzie jak zawsze zjedliśmy super rybkę, a wieczorem do późnych godzin przy muzyce toczyły się dyskusje na tematy tzw. różne.

Teraz jest godzina 11:00 i właśnie odbijamy od kei – płyniemy dalej na północ w kierunku Węgorzewa. Kolejny raport jutro ?

 

 

DSC 0034Tegoroczne wodowania jednostek Mare Polonorum przebiegały dość leniwie - pewnie z uwagi na obowiązki zawodowe, może kwietniową i majową pogodę, a może z uwagi na zakres remontów, które realizowaliśmy w bosmanacie. Jednak zmobilizowaliśmy nasze siły, aby w niedzielę 16 maja otworzyć piąty sezon żeglarski Towarzystwa Żeglarskiego Mare Polonorum. Uroczystość uświetniła lampka szampana, drożdżówka z rabarbarem oraz odwiedziny przyjaciół i kandydatów na członków naszego klubu. Trochę z uwagi na panującą pandemię, ale i trochę na zasadzie testu nie informowaliśmy członków o wydarzeniu przy użyciu telefonów komórkowych, a jedynie za pośrednictwem strony internetowej. Klubowi fotoreporterzy uwiecznili uroczystość podniesienia bandery.

Foto...[TUTAJ]

 

Meteorogram

logo meteo

imgw

Marine Traffic

marinetraffic

PATRON

ASTRA logo

Reklama

Zapraszamy do współpracy

Początek strony